poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozdział 10


Staliśmy w korku już od dobrych paru minut. Dopiero drugi dzień szkoły, a ja już opuszczam zajęcia. No to mama nie będzie mieć swojej pilnej uczennicocóreczki. Zresztą nigdy nie miała. Nie lubiłam się uczyć, teraz też. Jakoś te wszystkie literki i cyferki mnie nie kręcą. I tak jestem dyslektyczką. Moja mama powinna mnie wspierać, a nie wymagać jeszcze więcej. Oczekuje dobrych stopni, ale to nie jest łatwe, kiedy nagle wszystkie litery zaczynają wirować. Z pisaniem nie mam zbytnio problemu, ale jeśli mam coś przeczytać to nie daję rady. Te wszystkie słowa, litery wyglądają jakby tańczyły. Wiem, że to głupie, ale taka prawda. W szkole często się ze mnie śmiali. No bo co? Osoba z takimi problemami jest gorsza, nieprawdaż? Ktoś ma mniej pieniędzy. Trzeba go wyśmiać. Ktoś nie nosi morkowych ciuchów. Trzeba go wyśmiać. Ktoś wygląda gorzej, niż inni. Trzeba go wyśmiać. Tak naprawdę wszyscy jesteśmy tacy sami. Niektórzy gorsi. Niektórzy lepsi. Jednak nadal tacy sami. Najgorszy typ ludzi to ten, który nie znając osoby i tak ją oczernia. Jeszcze gorsi są ci, którzy nie mają odwagi powiedzieć to tej odobie osobiście.
-Chyba dzisiaj nie pojedziesz do szkoły- otrząsnęłam się kiedy usłyszałam głos Louis' a.
-Ugh.
-Ja bym się cieszył.
-A tak w ogóle to ile ty masz lat?- spytałam zanim zdążyłam to przemyśleć.
-20.
-Studiujesz coś?
-Nie.
-Pracujesz.
-Wiesz, zadajesz bardzo dużo pytań- uśmiechnął się.
-Odpowiesz mi?
Westchnął.
-Tak pracuję.
-Gdzie?
Spojrzał na mnie z miną typu ' mogę zakleić ci usta taśmą?' 
-Eh. Pracuję z trudną młodzieżą.
Spojrzałam na niego zdziwiona.
-Zazwyczaj są to osoby agresywne. Lubią się bić, dlatego przygotowywuję ich do profesjonalnych walk.
-Whow. To... em... miło z twojej strony. 
-Pewnie wydaje ci się, że są to jakieś brutale, ale tak naprawdę to spoko goście.
-Wcale tak nie myślę- może trochę skłamałam, ale nie znam tych ludzi, więc jak mam stwierdzić, że są bezpieczni dla otoczenia?
-Wiesz mam taki pomysł. Zamiast stać w tym korku pojedziesz ze mną do pracy, bo się spóźnię.
-Ale...- nie zdążyłam skączyć, ponieważ Louis gwałtownie skręcił i wjechał na przeciwny pas.
-Chcesz mnie zabić?- spytałam z wyżutem.
-Raczej nie- odpowiedział ze śmiechem.




3 komentarze:

  1. Rozdział jak zawsze świetny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wreszcie dodałaś :D
    Czekam na next ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje! :D
    Zostałaś nominowana do Liebster Award!
    Więcej informacji u mnie :)
    http://story-of-my-life-harry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń